Blog, o czym jest, każdy widzi. Praca, kariera, cefauki, coaching czasem. Wypalenie zawodowe też się zdarzyło. To zapraszam na chwilę dezorientacji: związki damsko-męskie.
Otóż mówi się, że kobiety to takie cwane bestie, bo gdy chcą zerwać z facetem, to najpierw szukają sobie następnego (żeby się nie okazało, że zostaną z niczym). Jak małpki skaczące po drzewach – nie puszczą gałęzi, jeśli wcześniej jeszcze nie złapały następnej.
Opinie takie głoszą mężczyźni, którzy okazali się tą pierwszą gałęzią: „Jak one tak mogły. I cały czas oszukiwały. Mówiły, że kochają, a w międzyczasie już kręciły z innym”.
Równocześnie ci sami faceci, i inni, oraz kobiety też, głoszą, że nie można rzucać pracy, dopóki nie znalazło się nowej. Bo wiadomo, ciągłość zarobków, bezpieczeństwo, no i przerw w CV nie będzie. Dzisiaj postaram się udowodnić, że nie zawsze jest to dobre rozwiązanie.
Czy warto zwlekać ze zmianą pracy?
Miałam w swoim życiu zawodowym już dwie takie sytuacje. Stwierdziłam w pewnym momencie, że dłużej tak nie mogę – że za dużo stresu albo za mało sprawczości, i czas poszukać czegoś innego. No i zaczęłam szukać, zapuściłam wici, ale sami wiecie, że procesy rekrutacyjne trwają czasem bardzo długo. Albo akurat jest martwy okres w branży i nie ma rekrutacji na wymarzone stanowisko. A frustracja narastała. Ciężko było wstać z łóżka, angażować się w pracę na 100%, a po pracy energii brak.
W pierwszej sytuacji, przysięgam, jeśli zostałabym choć miesiąc dłużej w firmie, to bym wpadła w poczucie takiej beznadziejności, że zostałabym tam już chyba na zawsze, zobojętniała na wszystko. Natomiast w drugiej stres by mnie przeżarł na wylot i wylądowałabym w szpitalu.
Dlatego w obu przypadkach zdecydowałam się złożyć wypowiedzenie, nie czekając na to, aż podpiszę umowę z nową firmą. Ba! Nie miałam nawet jeszcze żadnych wyników rekrutacji! Znajomi albo łapali się za głowę z powodu mojej lekkomyślności, albo wyrażali swoje uznanie dla decyzji, gratulując odwagi. Ja jednak totalnie się nie denerwowałam. Wręcz przeciwnie, czułam się wolna. Mogłam spokojnie odetchnąć.
I wiesz co? W pierwszym przypadku, dzień przed końcem okresu wypowiedzenia dostałam telefon. Od byłej szefowej. Bo napisałam do niej maila z pytaniem, czy nie znajdzie się coś dla mnie w jej nowej firmie. Niestety byłam “too junior” dla nich, ale dała cynk, że jej znajomy kogoś szuka. Następnego dnia byłam na rozmowie. Dwa dni potem zaczynałam nową pracę.
W drugiej sytuacji telefon z wyczekiwanym „Chciałabym złożyć Pani ofertę pracy” zadzwonił tydzień po zakończeniu umowy (a 24 godziny po rozmowie).
Czy możesz sobie pozwolić na rzucenie pracy?
Tak. Przyznaję. Nie mam dzieci, nie mam kredytu na głowie, ale to nie znaczy, że nie muszę opłacać czynszu, jeść, ubierać się, nakarmić świnek morskich, zapłacić czesne i za kurs językowy. Jak każdy, mam pewne stałe i zmienne wydatki. Ale szczerze mówiąc wolałabym nie jeść, niż niszczyć sobie psychikę w pracy, która przestała dawać mi radość i satysfakcję, a zaczęła dołować. Faktem jest jednak, że mogłam sobie pozwolić na kilka miesięcy bez pracy, bo utworzyłam sobie bezpieczną poduszkę finansową. Jest ona szczególnie ważna, gdy masz kredyt i dzieci! I Tobie też radzę o niej pomyśleć, ale to już zapraszam do blogerów finansowych 😉
A co do dzieci – chcesz, żeby oglądały one codziennie mamę–zombie/tatę–zombie? Denerwującą/denerwującego się na każdą zabawkę leżącą na podłodze? Właśnie.
Stres a wypalenie zawodowe
Długotrwały stres w pracy, oprócz problemów zdrowotnych, doprowadza do wypalenia zawodowego (żeby nie być gołosłowną, odsyłam do pracy naukowej). Objawy wypalenia zawodowego to wszystko to, o czym pisałam. Poczucie beznadziejności, spadek motywacji do pracy, wyczerpanie fizyczne i psychiczne. W wieku dwudziestu paru lat byłam zagrożona wypaleniem zawodowym! Jak więc widzicie, to nie jest tylko problem osób 40+, pracujących od 20 lat w jednej firmie. To problem osób, które zaczynają pracę z zapałem i dużymi oczekiwaniami wobec niej, a ta po pewnym czasie przestaje je spełniać i nie widać perspektyw, aby ten stan miał się zmienić w przyszłości.
Podsumowując – jeśli jesteś w stanie przeżyć min. 3 miesiące bez wypłaty (to jest minimum, optymalne byłoby pół roku, a rok to już w ogóle), a czujesz, że nie wytrzymasz już dłużej w pełni zdrowy w swojej pracy – WEŹ TO RZUĆ*. Tak samo, jeśli nie chcesz już dłużej ciągnąć beznadziejnego związku. Nie kombinuj, nie obiecuj. Rzuć.
*Pozdrowienia dla Moniki 😉